Podsumowanie ESL One Cologne 2015

Podsumowanie ESL One Cologne 2015

Kiedy zaczynam to pisać, jest już kilka dni po wszystkim. I jakiś nudny ten dzień, bo ESL One w Kolonii przez cztery dni karmił mnie świetnymi widowiskami esportowymi, które wciąż ze wzmożoną siłą wywoływały u mnie stany przedzawałowe. Cztery dni przepięknych meczów oraz niesamowitych emocji do których tym razem przyczynili się mocno gracze VirtusPro sprawiły, że przyzwyczaiłam się do dobrego. A dziś cisza, turniej się skończył a ja co najwyżej mogę powspominać sobie te chwile przy okazji podrzucając Wam najważniejsze informacje dotyczące tego ogromnego wydarzenia.


Garść informacji i statystyk

Gdy emocje związane z rozgrywkami nieco już opadły przyszedł czas na pierwsze podsumowania, które dla ESL Cologne 2015 są niezwykle łaskawe, gdyż pobitych zostało przynajmniej kilka rekordów w, tak zwanym, rankingu popularności. Przede wszystkim turniej w Kolonii to pierwszy organizowany przez ESL wyłącznie dla jednej gry, w tym przypadku oczywiście dla Counter Strike: Global Offensive. Był to absolutnie największy i najchętniej oglądany turniej w całej historii CS:GO. Odbywał się on na LANXESS Arena, którą codziennie odwiedzało ok 11 tysięcy osób. ESL One Cologne 2015 był także pierwszym turniejem w historii esportu, kiedy to zostosowano obowiązkowe kontrole antydopingowe. Jakiś czas temu ESL nawiązało współpracę z Narodową Agencją Antydopingową (NADA) oraz Światową Agencją Antydopingową (WADA) celem stworzenia takiej polityki antydopingowej, która byłaby sprawiedliwa i stwarzała jednakowe szanse każdemu graczowi, będąc jednocześnie łatwą do egzekwowania. Jest to oczywiście odpowiedź na niedawną aferę, która wynikła, kiedy to jeden z zawodników Cloud9 przyznał się, iż jego drużyna podczas turnieju w Katowicach stosowała lek stosowany w leczeniu zespołu nadaktywności psychoruchowej (ADHD) – Adderall by zwiększyć wydajność swego organizmu. Adderall między innymi poprawia koncentracje, czas reakcji i wydolność organizmu. Podczas turnieju przewidziano także spotkanie na którym NADA przedstawiło prewencyjny program poruszający problematykę dopingu. Przeprowadzono także pierwsze losowe testy antydopingowe (PED), a z informacji z samego źródła wynika, iż u żadnego z zawodników nie znaleziono śladów zakazanych substancji. Cały turniej trwał od czwartku 20, do niedzieli 23 sierpnia – przez ten cały czas w serwisie Twitch.tv oglądało go ponad 27 mln użytkowników, a w szczycie popularności zgromadził na raz aż 1.3 mln ludzi. Zmagania oglądano w sumie przez prawie 34 000 000 godzin! Te liczby są absolutnie imponujące! Ogromny wzrost oglądalności turniejów CS:GO zobaczyć możecie na poniższym obrazku.

statystyki esl one cologne 2015

Naklejki ESL One Cologne 2015

Większe turnieje to oczywiście gratka dla osób, które zajmują się zarabianiem albo po prostu kolekcjonowaniem stickerów – czyli naklejek z logo drużyn bądź też autografem poszczególnych graczy. Kilka dni po zakończeniu turnieju w Kolonii wiemy już, że dochód ze sprzedaży naklejek wyniósł ponad 4 mln dolarów, a 50% tych zysków zostanie przekazanych zawodnikom i ich organizacjom. Wyobrażacie sobie?! Patrząc na to, że poprzednia sprzedaż naklejek, która odbyła się nie gdzie indziej ale podczas ESL One Katowice 2015, przyniosła 1,5 mln dolarów dochodu, jest to niewyobrażalny skok. Nie mamy niestety bliższych informacji na temat tego w jakich proporcjach rozkłada się sprzedaż stickerów z logo zespołów a w jakich te, z autografami graczy. Jak wiemy podczas imprezy w Katowicach naklejek graczy w ogóle nie było i to kolejna nowość jaka pojawiła się podczas turnieju w Kolonii, zatem nie ma się co dziwić i wydaje mi się to też oczywiste, że naklejki z autografami zostały bardzo ciepło przyjęte przez fanów. Sama nabyłam kilka i w sumie nie dziwię się, że ludzie to robią. Przecież taki sticker z autografem KennegoS na lufie AWP to przynajmniej +100 do skilla! :D

csgo stickers cologne 2015

csgo stickers esl one cologne 2015

Polskie nadzieje – Virtus Pro i Team eBettle

ESL One w Kolonii to także turniej w którym mogliśmy śledzić poczynania aż dwóch polskich drużyn. Do tej pory jedynie Virtus Pro przyzwyczajało nas do tego, iż widzimy ich praktycznie  na każdym turnieju, a tutaj taka niespodzianka, w postaci Team eBettle, który awansował do turnieju poprzez europejskie kwalifikacje. Team eBettle już na starcie jednak miał dosyć ciężkie zadanie, chłopaki w drodze losowania trafili bowiem na grupę śmierci. Obok nich znalazły się drużyny takie jak Fnatic, Titan czy Natus Vincere, ciężko było więc wyobrazić sobie, że panowie z eBettle wyjdą z grupy, tym bardziej, iż już w pierwszym meczu zmierzyli się z Fnatic i zostali przez nich mocno skarceni. Na mapie de_mirage obserwowaliśmy absolutną dominację Szwedów – pierwsza połowa zakończyła się bowiem wynikiem 14:1. Po zmianie stron Polacy nie mieli zbyt wielkich szans na wygranie tej mapy, ostatecznie de_mirage skończyła się wynikiem 16:2 dla Fnatic. Po przegranej eBettle trafili do drugiego etapu grupowego, gdzie mieli zmierzyć się z drużyną Counter Logic Gaming. Mimo tego, iż mecz ten był bardzo wyrównany, Polacy musieli uznać wyższość CLG, a całe spotkanie skończyło się wynikiem 16:14. Tym samym drużyna eBettle pożegnała się z turniejem. Szkoda, aczkolwiek od czegoś trzeba zacząć. Ogromny pech przy dobieraniu drużyn do pierwszych potyczek sprawił, że od razu zmierzyli się z, jak się później okazało, wygranym całego turnieju. Myślę jednak, że sam fakt obecności na ESL One w Kolonii był dla całej, stosunkowo przecież młodej drużyny, ogromnym wyróżnieniem.

Virtus Pro ESL One Cologne 2015

Na występ Virtusów pełna napięcia czekałam oczywiście już 2 tygodnie wcześniej. Po wygranej w turnieju CEVO, nie ukrywam zakiełkowała we mnie nadzieja, że w naszej najlepszej drużynie naprawdę się coś ruszy, a ciągłe powtarzanie “wrócimy silniejsi” da fanom jakieś namacalne odzwierciedlenie w formie jaką Polacy zaprezentują właśnie w Kolonii. Nikt z nich nie ukrywał bowiem, że to turnieje typu major dają im największego kopa i ogromną mobilizację. Zresztą, po rozmowach na Twitterze, które zawsze toczymy podczas turniejów, wielokrotnie powtarzaliśmy, że Virtusi najlepiej grają na największych wydarzeniach, bo to momenty kiedy na mapie nie decydują błyskotliwe akcje jednostek, a wyłącznie gra drużynowa. Tak było i tym razem. Grupa Virtus Pro nie wyglądała groźnie, zatem po pierwszym meczu raczej nie miałam wątpliwości, że Polacy z niej wyjdą. I oczywiście tak się stało, po dwóch wygranych meczach (pierwszy z Team Immunity 16:8, a drugi z Cloud9 także 16:8) Virtusi wyszli z grupy do fazy ćwierćfinału z pierwszego miejsca, by w półfinale zmierzyć się z chłopakami w pidżamach. Z Ninjas in Pyjamas także poszło im jakoś za łatwo (de_train 16:14, de_inferno 16:5) ale ich przeciwnik w półfinale, to była prawdziwa petarda. No ale cóż, prędzej czy później i tak musieliśmy na nich trafić i mimo naprawdę PRZEPIĘKNEJ walki i cudownej gry na mapach – de_mirage (16:6 dla Virtus Pro!) oraz bardzo wyrównanej grze na de_inferno (14:16 dla Fnatic) przegraliśmy mapę de_cobblestone (16:7) uznając wyższość graczy Fmatic. Chociaż w sumie powiem Wam, że dla mnie osobiście to, że nie wygrali tego turnieju nie ma decydującego znaczenia dla atrakcjności całego wydarzenia. Wiadomo, że wtedy radość byłaby o wiele większa – raz z tego względu, że Fnatic to nasza klątwa i od dawna nie możemy ich pokonać, a dwa – jakże cudownie byłoby gdyby Virtusi znowu wygrali jakiś wielki turniej, a tym bardziej ten, który bił wszelkie rekordy popularności. Niemniej jednak radość z patrzenia na to, jak bezbronne w pewnych momentach było Fnatic na de_mirage, czy na samą grę Polaków, która miejscami była po prostu nieprawdopodobna, daje mi nadzieję, że na kolejne świetne występy Virtus Pro nie będziemy musieli długo czekać.

Oczywiście na uwagę zasługuje też sytuacja, która wydarzyła się po przegranej z Fnatic. Jak wiadomo, drużyna Fnatic nie jest darzona zbyt wielką sympatią wśród kibiców, nie tylko polskich. Jeden z zawodników Fnatic w jakiejś czołówce czy wywiadzie podczas turnieju powiedział coś w stylu “nie lubią nas, bo jesteśmy najlepsi” i zapewne coś w tym jest. Nie chciałabym jednak by między zwolennikami różnych drużyn esportowych toczyły się boje niczym między kibolami klubów piłki nożnej, dlatego na absolutny szacunek zasługuje postawa TaZa, ale zobaczcie sami.

 Słowem podsumowania

 Turniej skończył się kilka dni temu, a mi pozostał smutek, bo jakoś szybko minęło. Na pewno będę go bardzo miło wspominać, bo wydaje mi się, że ogromną sztuką jest zorganizować turniej na tak ogromną skalę, a w momencie, kiedy minęło już kilka dni, z pełnym przekonaniem powiedzieć, że była to impreza prawie idealna. Nie doświadczaliśmy większych opóźnień w meczach czy problemu ze streamem mimo tego, że w pewnych momentach oglądalność sięgała ogromnych liczb. Jeżeli macie ochotę rzucić okiem na to, jak cała impreza wyglądała od kuchni, a raczej zza stanowiska komentatorskiego, to rzućcie okiem na vloga jednego z komentatorów, który towarzyszył nam na anglojęzycznych streamach.

Galeria zdjęć i akcji z ESL One Cologne 2015

 I sam koniec końców, to kilka akcji, które zapamiętałam z wszystkich meczów najbardziej oraz najpiękniejsze ze zdjęć. Oby więcej takich turniejów!

 

 

Zdjęcia pochodzą z profilu ESL Counter Strike, a więcej ładnych zdjęć TUTAJ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shark127 pisze:

Świetny tekst ;) Oby więcej takich materiałów.

dzięki maj friend! :D <3

Confileus pisze:

Nie mogę się doczekać kolejnego majora, serio. Każdy taki turniej to dla mnie święto, a oglądanie go przy takim widowisku w szczycie możliwości drużyn w dodatku słuchając emocjonujący komentarz okraszony okrzykami i radością ludzi z trybun w tle.. coś nieprawdopodobnego. Miejmy tylko nadzieję, że o ile kolejny major pojawi się w Katowicach to odbędzie się przynajmniej na porządnej scenie, a nie tak jak w zeszłym roku powodując że tysiące ludzi.. a może tylko setki (?), musiało się cisnąć na jakiejś hali EXPO przez kilka dni by dopiero finał obejrzeć na głównej scenie w spodku.

Poza tym, szkoda że Fnatic znów dotarło do finału – któryś raz z kolei, to się zrobiło nudne dlatego odpuściłem sobie oglądanie finału wiedząc, że będzie on mało emocjonujący – a jak to u ciebie wyglądało?

Pozdrawiam!

Jak dla mnie te turnieje mogłyby być 2x w miesiącu ;) Chociaż wtedy nic innego bym nie robiła tylko siedziała przed ekranem ;D Emocje są niesamowite, nie przypominam sobie abym przeżywała takowe podczas meczów reprezentacji Polski w piłkę nożną, chociaż zawsze się takowymi mocno jaram. O, byłeś w tym roku w Katowicach? Czytałeś może mój tekst z tej wyprawy? Ja jechałam z Wawy, żeby obejrzeć jedyny i ostatni mecz Virtusów w hotelu na laptopie, który ledwo ciągnął YT, bo od rana nie dało się wejść do EXPO gdzie odbywały się mecze csa.. Największa żenada Katowic w tym roku niestety :/ Jeżeli chodzi o Fnatic, masz rację, to staje się mega nudne, chociaż forma Polaków pokazała, że można ich było pokonać. Zabrakło niewiele – może dwa błędy mniej i bylibyśmy w finale, a tak to oni wygrali już chyba trzeciego majora w tym roku :/ Finał rzeczywiście oglądałam już jednym okiem, bo raczej nie miałam wątpliwości, że wygrają Szwedzi, a ileż można patrzeć na zadowolonego JW ;) Pozdrawiam i dzięki za odwiedziny! :)

Confileus pisze:

Niestety nie byłem, ale czytałem i widziałem jak to wygląda.. no i dobrze, że mnie tam nie było. Po twoim wpisie na blogu chciałem ci jedynie współczuć, bo wydać sporo kasy i nie doznać tego czego się oczekuję to może jedynie załamać człowieka :( Cholernie chciałbym w następnym roku tam pojechać, ale niestety ilość pieniędzy jaką trzeba w to włożyć.. tym bardziej jak trzeba jechać z woj. pomorskiego jest jak dla mnie trochę za duża.

Jak bym wiedziała, że meczu VP na żywo nie zobaczę, to bym nie jechała nawet ;) w domu bym niczego nie przegapiła. No ale wiadomo jak to jest :) No kawałek masz niestety :/ Ja będę na pewno, mam nadzieję, że tym razem VP poleci prosto do finału! :D